Potrzebujesz szybkiej wysyłki? Dział 24h czeka na Ciebie Zobacz produkty*

Wywiad z Tamarą Tybulczuk

Wywiad z Tamarą Tybulczuk

GNL: Jak wyglądały twoje początki w jeździectwie? 

T: Nie mam żadnej tkliwej historii - myślę, że wyglądało to podobnie jak w przypadku wielu innych osób. Miałam trzy lata, byłam z rodzicami nad morzem i tam po raz pierwszy wsadzili mnie na konia. Od razu uznałam, że to jest super - bardzo mi się spodobało. Od tamtej pory w każdą niedzielę tata zabierał mnie do stajni znajomego, gdzie prowadzał mnie na kucyku.

GNL: Czy bycie w kadrze sprawia, że czujesz większą presję podczas startów
T: Jeśli chodzi o zwykłe starty w zawodach ogólnopolskich czy międzynarodowych, to samo bycie w kadrze nie ma dużego znaczenia. Oczywiście czuję odpowiedzialność i staram się wypełniać obowiązki z tym związane, ale prawdziwa presja pojawia się podczas Pucharów Narodów. Startując w drużynie, odpowiada się już nie tylko za siebie, ale i za wynik całego zespołu. Z czasem nauczyłam się jednak trzymać emocje w kieszeni i po prostu robić swoje. Wiadomo, że zawsze chcemy wypaść jak najlepiej, ale nadmiar stresu zazwyczaj nie pomaga. Najważniejszy jest spokój - i tym się kieruję





GNL:
Jakie były najbardziej przełomowe momenty w Twojej karierze jeździeckiej?
T: Na pewno jednym z najbardziej przełomowych momentów były Mistrzostwa Polski w 2022 roku. Przygotowywaliśmy się do nich z niepewnością, bo nie było wiadomo, jak szybko wrócę do formy po wypadku. Bardzo chciałam wrócić jak najszybciej, ale jednocześnie nigdy wcześniej nie startowałam w Dużej Rundzie. Nie wiedzieliśmy, jak to wszystko się ułoży. Udało się jednak pojechać Dużą Rundę najpierw w Jakubowicach, potem w Warce, a na Mistrzostwach Polski miałam podwójne zero w finale. To był dla mnie moment przełomowy – zwieńczenie ciężkiej pracy i trudnych chwil. Niedługo po tym wystartowałam w swoim pierwszym Pucharze Narodów w Šamorínie - nadal pamiętam do jakiej piosenki jechałam, który również świetnie wspominam, gdyż nie sądziłam, że kiedykolwiek będę miałam taką możliwość. Kolejnym ważnym punktem było zwycięstwo w Grand Prix Młodych Jeźdźców, również w Šamorínie. To był mój debiut w konkursie zaliczanym do światowego rankingu. Po Mistrzostwach Polski poczułam, że mogę się liczyć w swojej kategorii wiekowej, ale dopiero po tym GP uwierzyłam, że naprawdę mogę coś osiągnąć w tym dużym, międzynarodowym sporcie. Warto wspomnieć też o zeszłorocznych Mistrzostwach Polski Młodych Jeźdźców - ten medal zawsze był dla mnie czymś niedoścignionym, czymś o czym bardzo marzyłam. No i oczywiście finał Pucharu Narodów w Lier we wrześniu – bardzo trudne, wysokie parkury, natomiast te starty z orzełkiem na piersi to jest coś niesamowitego. Jak widać nie umiałam wybrać jednego momentu, bo wszystkie są przełomowe i istotne na swój sposób.

GNL: Czy są momenty, kiedy czujesz strach - i jak sobie z nim radzisz?
T: Zdarza się, ale wtedy powtarzam sobie, że to są małe przeszkody i nie ma tam nic strasznego. Także trochę sobie wmawiam, że nie ma się czego bać.

GNL: Jakie są Twoje największe sportowe marzenia - i te bardzo realne, i te całkiem szalone?
T: To bardziej realne właśnie się spełnia – od zawsze było to bycie członkiem kadry i starty w Pucharach Narodów. Tym bardziej odległym był start w Mistrzostwach Europy, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to marzenie również się spełni. Nie mam chyba typowo ‘szalonych’ marzeń – jestem realistką i czas pokaże na co mogę liczyć dalej. Chciałabym kiedyś wystartować w Grand Prix 4* 160 cm - zobaczyć, jak to wszystko wygląda z góry. Start w Mistrzostwach Polski seniorów to również takie cele o których myślałam.

GNL: Jak radzisz sobie z łączeniem jeździectwa z innymi aspektami swojego życia?
T: Kto mnie zna, wie że jest to bardzo trudne zadanie. Bardzo dużo poświęcam, często próbuję chwytać wszystkie sroki za ogon - i nie ukrywam, że czasami mnie to przerasta. Życie szybko pokazuje, że nie da się zrobić wszystkiego naraz. Mimo wszystko całe życie próbuję i nigdy się nie poddam. Także na pewno nie jest to łatwe. Trzeba mieć dobry plan i motywację, której mi też brakuje w trudniejszych okresach. Uczelnia, przygotowania do mistrzostw Europy, a do tego praca w korporacji – także cały czas coś się dzieje. Uważam, że jak się bardzo chce to wszystko jest możliwe.

GNL: Czy miałaś moment, w którym chciałaś się poddać? Jak się z niego wyciągnęłaś?
T: Poddać może nie, bardziej są to sytuacje, gdy chcę rzucić wszystko, mieć chwilę świętego spokoju i czasu tylko dla siebie. Odkąd pamiętam żyję na najwyższych obrotach, więc w momentach, gdy wszystko mnie przerasta muszę poprostu z czegoś zrezygnować. Natomiast to zawsze mija i kontynuuję dalej, bo pojawia się jakiś nowy cel na horyzoncie.

GNL: Szifo - Jaka jest wasza historia?
T: Jest dość śmieszna, bo w 2018 skończyłam dzierżawę Quitany od Pana Mordaki, drugi koń którego dzierżawiłam doznał kontuzji i nie miałam za bardzo na czym trenować. Wtedy z uprzejmości mojego ówczesnego trenera – Kamila Grzelczyka mogłam jeździć na jego koniach. Jednym z nich był Szifo i w maju 2020 po dłuższym czasie treningów na nim zdecydowaliśmy się na jego zakup. Także mam go od 5 latka. Początki były trudne, nie radziłam sobie, Szifo też wymagał pracy. Po jakimś czasie zaczęło to już jakoś wyglądać. Wygraliśmy rundę eliminacyjną do Mistrzostw Polski Młodych Koni w Bogusławicach, a jako 6-latek zakwalifikował się do finału Sportowego Czempionatu w Olszy. A potem, gdy Szifo miał 7 lat zaczęliśmy już starty w Dużych Rundach, pierwszy Puchar Narodów, pierwsze Mistrzostwa Polski. Wszystko zaczęło się układać. Miałam nie jedną propozycję sprzedaży tego konia. Jednak cały czas widziałam dla nas potencjał na rozwój. I jak widać cała ta współpraca, która trwa już 7 rok przyniosła efekty i pozwala mi spełniać największe marzenia – takie jak wyjazd na Mistrzostwa Europy.



GNL: Jaka jest największa różnica między zawodami w Polsce a za granica?
T: Oczywiście wszystko zależy od miejsca, do którego się jedzie, ale zdecydowanie widać różnice - szczególnie w Belgii czy Holandii. Tam przeszkody na parkurze są zupełnie inne niż w Polsce - nieporównywalne pod względem optyki, gabarytów czy poziomu trudności. W Polsce wiele parkurów opiera się na podobnym schemacie, natomiast za granicą wszystko jest bardziej zróżnicowane i wymagające. Różnice widać również w infrastrukturze - ośrodki zagraniczne są zazwyczaj na wyższym poziomie, zarówno jeśli chodzi o jakość placów, stajni, jak i całej organizacji. Często spotykam się z bardzo nowoczesnymi rozwiązaniami, na przykład z systemami, w których wszystko odbywa się zdalnie. Z ciekawostek: w wielu zagranicznych ośrodkach konie stoją wyłącznie na trocinach - nie ma tam możliwości zakupu słomy, co za pierwszym razem trochę mnie zdziwiło. Choć widzę, że poziom w polskich ośrodkach się podnosi, to jeszcze dużo nam brakuje.

GNL: Gdybyś mogła dać 1 radę sobie sprzed 10 lat, co by to bylo?
T: Szczerze mówiąc nie wiem. Myślę, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu i wszystkie trudności i niepowodzenia, które mnie spotkały ukształtowały to kim jestem teraz i nic bym nie zmieniła. Może tylko to, żeby się nie poddawać tak jak zdarzało mi się w przeszłości oraz trochę więcej korzystać z życia poza stajnią, bo łatwo się wypalić i przemęczyć. Od kiedy zaczęłam spędzać więcej czasu w innym środowisku jest mi zdecydowanie łatwiej.