Potrzebujesz szybkiej wysyłki? Dział 24h czeka na Ciebie Zobacz produkty*

Wywiad z ambasadorem

Wywiad z ambasadorem

GNL: Asiu, jak zaczęła się Twoja przygoda z jeździectwem?

JT: Moja przygoda z końmi zaczęła się gdy miałam trzy lata. Pojechałam wówczas z dziadkiem na kulig. Wsadził mnie wtedy na jednego z koni od bryczki i od tamtej pory nie było rozmowy już o niczym innym! 
Kiedy miałam 4 lata dostałam pierwszego konia. Trzy letnia klacz tarantowata (miała być jak u Pipi :D) miała na imię Karel. Karel była klasycznym przykładem błędu nowicjusza przy zakupie konia - 3 latek dla dziecka- klasyk. Karel bardzo wiele lat towarzyszyła mi i mojej rodzinie jednak nie przypominam sobie żebym na niej jeździła.
W wieku pięciu lat dostałam kucyka Tornado. Również nie był to najlepszy wybór ze strony moich rodziców - miał 3 lata i był niezajeżdżony. Ale to od niego się zaczęło… 

GNL: Dlaczego ujeżdżenie?

JT: To jest bardzo dobre pytanie bo ja nigdy nie bałam się jeździć konno ani niczego co jest związane z jeździectwem. W młodości jeździłam na obozy do Pana Chłapowskiego, gdzie jeździło się w "dzikie" tereny, skakało crossowe przeszkody, jeździło parkury bez rąk itp. Mnie osobiście konie oraz jazda na nich sprawiały tak ogromną przyjemność, że nie miało dla mnie znaczenia co jak i kiedy - chciałam robić wszystko co się da :D
Gdy miałam 7 lat zaczęłam brać udział w zawodach. Padło na skoki, bo w tamtych czasach w konkurencji ujeżdżenia nie było takich konkursów dla młodzików czy dzieci.  W skokach były (dziś zwane DiM’y). Ówczesne starty bardzo mnie cieszyły. Mam mega wspomnienia z zawodów skokowych z bardzo fajną ekipą ludzi, którzy do dziś tak jak ja żyją z końmi.

Mój kucyk Tornado był bardzo niesfornym kucykiem. Nazwałam go Tornado nie bez przyczyny :D On bardzo nie lubił skakać. W ogóle nic nie lubił. W tamtym czasie zaczęłam współpracę z Panią Haliną Gronowską, której bardzo dużo zawdzięczam. To ona przekazała mi wszystkie podstawy oraz nauczyła mnie rozmawiać z końmi. Pod jej okiem po raz pierwszy stanęłam na najwyższym stopniu podium Mistrzostw Polski i to właśnie ona zaszczepiła we mnie miłość do ujeżdżenia. 

Oprócz Tornado miałam dwa kucyki: Karino oraz White Moore Claudius na których jeździłam skoki w konkurencji A1 i A2 i to z nimi wygrywałam wszystkie medale. 

Odkąd pamiętam wiedziałam jaki mam cel- chciałam jechać na Mistrzostwa Europy. Wiedzieliśmy z jakimi kosztami oraz obciążeniami będzie związana ta droga kariery, wiec gdy skończyłam 11 lat, aby spełnić marzenie musiałam podjąć decyzje - skoki albo ujeżdżenie. Długo się nie zastanawiałam :D i tak pojawił się w moim życiu Prometheus B. 

 

 GNL: Ile lat spędziłaś za granicą?

JT: Za granicą z końmi spędziłam łącznie 10 lat. Najpierw była Holandia. Tutaj nauczyłam się jeździć, owszem, ale też nauczyłam się wszystkiego, tego, czego nie chciałabym robić i jakim jeźdźcem nie chciałabym zostać. W Holandii spędziłam dwa lata. Później była Belgia. Moje drogi z ówczesnym trenerem się rozeszły i na chwile wróciłam do Polski aby trenować z moim największym wsparciem – MAMĄ. To pod jej okiem wygrałam konkursy międzynarodowe CDI Pony, zdobyłam medal Mistrzostw Polski i wystartowałam w swoich pierwszych Mistrzostwach Europy (kocham Cię mamo <3). Zimą tego roku trafiłam do Niemiec do Ulli Salzgeber. Ulla to świetny szkoleniowiec. U niej nauczyłam się siedzieć oraz tego, że gdy ma się wiedzę i umiejętności to wszelkie „patenty” nie są potrzebne. Pod okiem Ulli wystartowałam w swoich drugich ME. Również dzięki jej pomocy sprzedaliśmy Prometheusa. 

W 2013roku kupiliśmy Harvarda K. Jak tylko zdałam maturę wyjechałam do Paryża. Tam spędziłam pięć lat. Od początku w treningu pod okiem Marc’a Boblet. Dzięki temu trenerowi zrozumiałam funkcjonowanie koni, ich biomechaniki oraz etapów przez które trzeba przejść aby uzyskać „to coś”. Nauczyłam się również samodzielności.  Doprowadził mnie od międzynarodowego poziomu Pony do najlepszej polskiej pary kategorii Młodych Jeźdźców, oraz dwóch Mistrzostw Europy Młodych Jeźdźców. 

Joanna Tragarz na swoim ogierze Magically Painted Black podczas zawodów CDI w Sopocie

 GNL: Które zawody podczas Twojego pobytu za granicą były dla Ciebie najważniejsze i dlaczego? 

JT: Takich startów było wiele - na pewno ten pierwszy ZWOLLE z Prometheusem, gdzie po raz pierwszy w życiu zobaczyłam prace tych najlepszych.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, jakie miałam zdziwienie, gdy EDWAD GAL wchodząc do stajni powiedział mi „Dzień Dobry”.
Zawody na południu Francji - Vidauban gdzie na Prometheusu osiągnęłam prawie 70% oraz po raz pierwszy odblokowałam tak bardzo wyczekiwana kadencje.
Na Harvardzie - były to zawody w  Saumur, moje pierwsze 70% w podstawowym programie. Płakałam.
Z perspektywy czasu oraz całej historii z nim powiedziałabym ze każde jedne zawody były wyjątkowe, jestem naprawdę ogromną szczęściarą, że miałam szanse startować na tak wybitnym, lecz wymagającym koniu. 

GNL:   Kiedy wróciłaś do Polski? Jak trafiłaś do Bajardo?

JT: Mój powrót do Polski był rozłożony w czasie. W grudniu 2017 Harvard wyjechał do kliniki dr. Macieja Przewoźnego - wtedy już wiedziałam, ze nic mnie za granica nie czeka. W tamtej chwili z różnych powodów miałam złamane serce. Byłam przekonana, że to jest już koniec mojej kariery.
Był to dotychczas najtrudniejszy okres w moim życiu. Cierpiałam, myślałam że tracę wszystko na co tak ciężko pracowałam.
Z roztrzaskanym sercem wróciłam do Polski w grudniu 2017.
W kwietniu 2018 - Harvard przyjechał do Bajardo - już tego samego dnia pojawiła się pierwsza uczennica Karolina.
Cały czas pracowałam, jednocześnie mając jeszcze studia do ukończenia, więc przez kilka miesięcy raz na dwa tygodnie latałam do Paryża na uczelnie.
Dlaczego akurat Bajardo? Prosta odpowiedź!  Bajardo to moja stajnia „matka” - na samym początku z koniem Karel staliśmy w Wilczeńcu, jednak bardzo szybko zmieniliśmy dom na Bajardo (ja, 5 lat).
Pomijając moje życie za granica tam był i zawsze będzie mój dom. Historia zatoczyła koło. 

 GNL: Harley Zof- kiedy zaczęłaś go jeździć? Na jakim był poziomie? W jakim czasie udało Ci się doprowadzić go do Grand Prix?

JT: Ojej, Harley, moje serducho… on przywrócił mnie do życia, uratował mnie, pokazał, że wszystko jest możliwe. Odbudował moja pewność siebie oraz pokazał  mi, że warto jest się nie poddawać i zawsze walczyć do samego końca.
Prace z nim rozpoczęłam w sierpniu 2018, był wtedy takim karym zakapiorem - dosłownie czarną owcą stajni.
Gdy pierwszy raz na niego wsiadłam myślałam, że jest 10 lat starszy, po pierwszym treningu, byłam pewna, że wiele od siebie nie da…,a w głowie miałam tylko myśli, że : „To małopolak, takie konie nie chodzą wysokiego ujeżdżenia”
W 2019 pierwsze zawody - 65% w SW Jurku, później srebrny medal MWIM w C klasie - już wtedy wszyscy w ekipie myśleliśmy, że na tym się zakończy, a w śmiechu za rok jechaliśmy Grand-Prix.

W 2020 - debiut w CS1, 2021- 4m Mistrzostw Polski U25, 2022- 4m Runda CAVALIADA w seniorskim GP, 2023- 17 miejsce Mistrzostw Europy Dzieci pod Liwia Strzeszewska, wnuczka właścicielki Harleya.
Nasuwa się tylko „If it’s not a golden horse then show me an other one.”

GNL: Start podczas Cavaliady- jakie uczucia Ci towarzyszyły? 

 JT: Odnośnie Cavaliady, powiem jedno - fenomenalnym uczuciem jest startować w zawodach „takiego” pokroju wiedząc, że niezależnie od wyniku jest się zwycięzcą! (płacze teraz) Kiedy myślisz, ze już nigdy w życiu nie wystartujesz na wysokim poziomie, masz „kolegów po fachu” komentujących, że umiesz jeździć tylko zrobione konie - dostajesz konia, który nie rokuje, a nagle znajdujesz się na MPU25, po chwili debiutujesz w seniorskim GP na największej arenie w Polsce, to czujesz po prostu wdzięczność i poczucie, że Twoja praca zawsze się obroni.
Ja bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę z wyników jakie osiągnę, tutaj nikt się nie oszukiwał, wszyscy wiedzieliśmy z czym jedziemy i po co - ten start bardziej jak dla publiczności - był dla mnie.
Harley udowodnił mi, że nie ważne co Cię w życiu spotka, jeśli naprawdę czegoś pragniesz, i na to zapracujesz to się da!
Gdyby nie on oraz jego właścicielka Jola…Harley dementuje plotki i jest niepodważalnym przykładem na to, że nie tylko na koniach za miliony da się jeździć dobrze :) 

  GNL: Jak trafiłaś na Magica? Od kiedy go masz?

JT: Magic - Mówię Ci, ze mogłabym pisać książki! To jest kolejna świetna historia.
Po oficjalnym odejściu Harvarda na emeryturę, zaczęłam rozglądać się za koniem, przedzwoniłam wszystkich znajomych, przejechałam Holandie w każdą stronę - jak już znalazł się fajny kandydat to nie przechodził badań.
Kiedy już rezygnowałam z opcji kupna konia, jedna z moich dalekich znajomych organizowała aukcje internetową koni – znałam miejsce, więc wzięłam w niej udział. Spodobały mi się dwa - ja absolutnie nie byłam nastawiona na to, że będę licytować konia jednak spróbowałam. Przejrzałam RTG tych dwóch koni, jednego odrzuciłam sama, drugiego wysłałam do doktora.
Aukcja trwała kilka dni, ostatniego dnia aukcji dostałam zielone światło od doktora.
Magic był totalnie zwyczajnym koniem, który był ładny, i miał dobre badania.
Jedyne co, to można było snuć spekulacje względem jego pochodzenia. Podkreślam, ze Magika przed kupnem widziałam jedynie na 40 sekundowym filmie. Zamysł na niego był taki, ze jeżeli uda nam się go wylicytować to tylko w takich pieniądzach, że jeśli mi nie podpasuje to na tym nie stracę.
I tak przyjechał do Polski dwa dni po moim debiucie w CS z Harleyem, tydzień później zaczęłam planować Mistrzostwa Świata!

Joanna Tragarz na swoim ogierze Magically Painted Black podczas Mistrzostwa Świata Młodych Koni w Ermelo 2023


Sama historia z tymi mistrzostwami jest bardzo zabawna!
Ja od początku wiedziałam, że jest to koń z którym będę mogła spełnić to marzenie. Natomiast na trzy miesiące przed samym startem już nikt w to nie wierzył. 
W wieku czterech lat zrobił jeden fajny wynik, ale nie był gotowy na więcej startów.
Gdy skończył pięć lat zaczęłam swoją kampanie. Niestety z wielu przyczyn, w tym też życiowych nie udało nam się zrobić norm.
Zrezygnowałam z kwalifikacji i pojechałam do Solca gdzie w końcu uzyskaliśmy wymarzone 80%
„Jejku, pamiętam jak rok temu wracając z Solca rozmawiałam z Frankiem na temat kwalifikacji do 6latkow i jak to powinno być zrobione i jak bardzo to wydawało się być niewykonalne, znów płacze” 
W 2023 podeszłam do sezonu stricte z jednym celem. Becker - 80%.
Tutaj zaczęła się moja walka, z dnia na dzień decyzja o starcie w Pilisjaszfalu 78% -Magic zdobył tytuł V-ce championa Europy centralnej koni 6letnich. (po tych zawodach wszyscy trenerzy, mama oraz bliscy przestali wierzyć, kazali odpuścić). Ostatnim konkursem selekcyjnym z ramienia PZHK były CDI w Sopocie na które odradzano mi jechać.
Nie mogłabym spać jeżeli nie zrobiłabym wszystkiego co w mojej mocy, żeby dać sobie szanse. Po wygranym pierwszym konkursie oraz 2 miejscu drugiego dnia-obydwa starty spełniały normę kwalifikacji FEI!
Zadzwoniłam do bardzo ważnej dla mnie osoby – powiedział : „Asia, teraz to już z górki.” 
Moja walka o mistrzostwa dopiero się zaczęła, zgłosiłam swoja kandydaturę do PZHK - to były prawie dwa tygodnie ogromnego stresu -byłam w takim stresie ze potrafiłam na zawodach myśleć, ze rozmawiam z kimś a okazywało się, że to była kompletnie inna osoba!
Pozytywnie rozpatrzona kandydatura przez PZHK trafiła do KWPN, w ciągu godziny dostałam zgodę na start! Jedziemy na Mistrzostwa Świata! 
Tutaj dokładnie tak samo jak z Cavaliadą czułam ogromną wdzięczność, za to, że w ogóle mogłam się tam pojawić, za to, że byłam w stanie przysłowiowo odbić się od dna, że byłam w stanie wypracować sobie konia, i sama, bez żadnej pomocy wypracować sobie ten start. Nie dbałam o to jaki będzie wynik, jestem realistką. Jedynym moim celem było zaprezentowanie się z klasą, ze spokojną głową (wytrzymać te starty psychicznie). Udało mi się to zrobić!
Oczywiście, że mogło być lepiej, ale z tego miejsca z którego wyszłam, nie mogłam sobie tego lepiej wyobrazić. Jestem po prostu okropnie wdzięczna za to, że w mojej najgorszej chwili los zesłał mi Harleya a później, jak z allegro dosłał Magika :D

 GNL: Najważniejsze starty od momentu kiedy powróciłaś do Polski?

JT: To na pewno Mistrzostwa Świata Młodych Koni Ermelo 2023 oraz:
MP U25 w roku 2021 
Cavaliada - 2021/2022 
Mistrzostwa Europy mojej podopiecznej Liwii
Każdy start w Mistrzostwach Polski moich podopiecznych oraz każdy ich medali! 

GNL: Gdzie widzisz siebie za 5, 10 lat?

JT: Widzę się dokładnie w tym samym miejscu, może trochę na większą skale. Oczywiście nie przestanę się rozwijać i uczyć, ale nie zmieniłabym nic. Życie pokazało mi gdzie chcę być i gdzie mam „fun” z życia. 

Poza tym, że bardzo ciężko pracuję, jestem szczęśliwa! Mam spokój, osoby które pomagają mi spełniać marzenia. Ukochanego narzeczonego, licealna miłość, który już wkrótce będzie moim mężem.
Wciąż chciałabym robić to co robię. Żeby życie szło właśnie w tym kierunku oraz tempie - chciałabym zawsze, nie ważne gdzie się znajdę być tak bardzo wdzięczną za każdy dzień, za każdy mały sukces.
Jeżeli chodzi o plany i o marzenia, jest jedno powiedzenie „ jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach” - zachowam je dla siebie.